Koronawirus we Włoszech- jak to naprawdę wygląda?
W tle bieżących informacji na temat rozprzestrzeniania się koronawirusa w Europie, chciałabym zrelacjonować ostatnie 4 dni, które spędziłam z moimi przyjaciółkami na południu Włoch, a dokładnie w Bari.
Bilety lotniczne kupiłyśmy w Black Friday, na ponad miesiąc przed ujawnieniem w mediach pierwszych przypadków zachorowań w Chinach. Śledziłyśmy na bieżąco rozwój wydarzeń, jednak aż do dnia wyjazdu, żadna z nas nie czuła obiekcji ani wątpliwości, co do zbliżającego się czterodniowego citybreaka we włoskiej Apulii.
W piątek, 21 lutego 2020, w mediach pojawiają się informacje o pierwszych przypadkach koronawirusa we Włoszech. Następnego dnia, w dniu naszego wylotu, informacje zostają potwierdzone.
22 lutego 2019, sobota
Docieramy w dobrych humorach na lotnisko Chopina w Warszawie około godz. 4 rano. Na lotnisku nie zaobserwowałyśmy ani szczególnych środków ostrożności, ani informacji na temat prewencji. Sporadycznie mijamy pasażerów w maseczkach chirurgicznych. Na pokładzie samolotu relacji Warszawa – Bari, pasażerowie zostali poinformowani przez załogę o kontroli temperatury ciała po przylocie. Po wyjściu z samolotu, personel lotniska dokonywał pomiarów. Żadna z nas nie została poinformowana, jaki wynik odczytał termometr. Dodam tylko, że ja wylatując z Polski przechodziłam infekcję górnych dróg oddechowych, liczyłam się więc z możliwością, że teoretycznie mogę zostać poproszona o dodatkowy wywiad z lekarzem itp. Nic takiego się jednak nie stało. Nie widziałyśmy też, by wprowadzane były jakiekolwiek inne procedury, oprócz kontroli temperatury.
Cały dzień spędzamy w Bari. Życie toczy się swoim rytmem, na ulicach panuje spokój, a miasto żyje przygotowaniami do jutrzejszej wizyty papieża Franciszka. Nie napotykamy zbyt wielu turystów, maseczki są rzadkim widokiem na ulicy. Śledzimy informacje na temat kolejnych przypadków koronawirusa pojawiających się na północy Włoch. Dynamika sytuacji epidemiologicznej w północnych rejonach kraju, informacje o odwołanych imprezach masowych, konferencjach oraz splądrowanych sklepach spożywczych, wywołuje w nas niepokój. Świadomość, że jesteśmy oddalone od zagrożonych prowincji około 900 km, trochę nas uspokaja.
23 lutego 2019, niedziela
Drugiego dnia w Bari, głównym wydarzeniem, wokół którego żyje całe miasto, jest wizyta papieża Franciszka. Po spotkaniu biskupów, odbywa się msza dla wiernych na placu w centrum. Wyjeżdżamy poza Bari, dokładnie do Polignane a Mare, gdzie trafiamy na rodzinne obchody ostatnich dni karnawału. Przez główne ulice przechodzi kolorowa parada, confetti świeci się pod nogami, ostatki przyciągnęły całe rodziny z dziećmi. Wszystkie wydarzenia i imprezy odbywają się zgodnie z planem.
W naszym apartamencie oglądamy włoskie wiadomości, z których dowiadujemy się o kolejnych zachorowaniach oraz przypadkach śmiertelnych. Liczby rosną w zaskakującym tempie. Do każdej z nas odzywają się zmartwieni najbliżsi oraz znajomi.
24 lutego 2019, poniedziałek
Trzeciego dnia nie zauważamy żadnych zmian w zachowaniach wśród lokalnych. Zwiedzamy pobliskie Ostuni, gdzie mieszkańcy wręcz żartują i zapraszają nas do swojej kawiarni słowami: ‘’we have sun, great coffee and NO coronavirus’’ (u nas jest słońce, dobra kawa i NIE MA koronawirusa). W ciągu dnia dostajemy smsy z alertem RCB, ostrzegającym o potwierdzonych przypadkach koronawirusa we Włoszech. W międzyczasie otrzymuje informację od Wizzaira o potencjalnych strajkach na włoskich lotniskach planowanych na jutrzejszy dzień wraz z zaleceniami, by wcześniej stawić się na lotnisko przed odlotem.W naszych głowach już powoli kiełkuje myśl, że dobrze, że już jutro wracamy do domu. Dwie z nas wracają wieczorem do Londynu, dokładnie na lotnisko w Stansted. Dziewczyny po przylocie, piszą nam, że nie wszczęto tam żadnych szczególnych środków prewencji. Nie badano temperatury.
25 lutego 2020, wtorek
Ostatniego dnia, chociaż spędziłyśmy świetny czas razem, cieszymy się wszystkie, że wracamy do domu. Każdego dnia pamiętamy o regularnym myciu rąk, pod ręką mamy żel antybakteryjny. Wyruszyłyśmy na lotnisko zgodnie z zaleceniami, z większym wyprzedzeniem. Na miejscu jednak, jesteśmy zupełnie zdziwione, że personel lotniska nie przejmuje się szczególnie obecną sytuacją, masek brak. W lotniskowej aptece nie ma maseczek ani żeli antybakteryjnych. Nie mówiąc już o braku mydła w toaletach! Nieliczni pasażerowie noszą maseczki. Nastroje są skrajne. Od rozładowywania napięcia na wesoło, cyniczne żarty po totalną powagę. Na włoskim lotnisku nie poddano nas żadnej kontroli, nie było też żadnych informacji, jak mamy postępować, gdybyśmy podejrzewały u siebie objawy. W czasie lotu załoga informuje nas o konieczności wypełnienia Karty Lokalizacji Pasażera oraz o kontroli temperatury przez wyjściem z samolotu. Po wylądowaniu więc, do samolotu weszli ratownicy medyczni w maskach oraz rękawiczkach. Każdy z pasażerów miał zmierzoną temperaturę oraz został poinformowany o wyniku. Nie udzielono nam żadnych innych informacji. W samolocie była dość gęsta atmosfera, część osób była zdezorientowana, panował harmider, niektórzy mieli kłopoty z wypełnieniem kwestionariuszy. Jeden z pasażerów na chwilę wyszedł z medykami, prawdopodobnie celem przeprowadzenia bardziej szczegółowego wywiadu lekarskiego.
Podczas przejazdu z płyty lotniska do terminalu, jedna z współpasażerek bardzo celnie podsumowała przeprowadzoną procedurę, jako uspokajanie opinii publicznej. Nie wypada pozostawić Was bez konkluzji. Nas ta postępująca sytuacja zastała już na miejscu. Można stwierdzić, że poleciałyśmy w ostatnim względnie spokojnym momencie.
Myjmy i dezynfekujmy ręce, kaszlmy i kichamy w rękawy czy chusteczki i nie dajmy się zwariować. A co Wy byście zrobili ze swoimi planami podróżniczymi w obliczu takiego zagrożenia ? Pojechalibyście czy zostali w domu ?