Polska

Morski marsz, czyli pieszo na sam Hel

Prognozy wieszczą o ciepłym wrześniowym weekendzie. Przebieram nogami, by gdzieś ruszyć. Dzwoni do mnie Aleksandra z propozycją, by może właśnie teraz przejść całą Mierzeję Helską. Od Władysławowa po sam Hel, czyli jedyne około 35 km.

Rodzi się wizja

Pomysł tego spaceru czekał od początku tego lata. Wtedy to moja koleżanka Aleksandra (@trenuj_z_pokora, fizjoterapeutka z pasją, promuje i edukuje o o zdrowy ruchu) głośno wypowiedziała swoje marzenie, by przejść się plażą z Władysławowa na Hel. Jak wiadomo z życzeniami wypowiadanymi na głos trzeba uważać, gdyż mają tendencję do realizacji. Mnie do takich wariactw nie trzeba namawiać. Od razu wyczułam zew przygody! Pierwotnie nasz plan opiewał na pieszą wędrówkę po plaży z lekkim plecakiem oraz noclegiem w namiocie (na Helu biwaki na plaży są akceptowane). Jednak całe lato okoliczności nam nie sprzyjały. To pogoda psuła szyki, innym razem zobowiązania uniemożliwiały podjęcie próby. W ostatni weekend był absolutny last call by spróbować! 

Czas na realizację!

Decyzja zapadła! Wyjazd 5:30 w sobotę. Trochę z lekkim żalem, jednak ze względu na chłodniejsze wrześniowe noce, ale także by ograniczyć tabołek na plecach, rezygnujemy z namiotu i śpiworów (uff, przynajmniej 2 kg spadło z pleców). Pakujemy się zgrabnie na tzw. Fast and light: jeden t-shirt, bluza od wiatru, primaloft bądź puch jako warstwa docieplająca, krótkie spodenki, długie spodnie i wygodne buty, lekki koc plażowy, napoje i prowiant. Zaufałyśmy prognozie pogody wieszczącej brak opadów i z premedytacją nie brałyśmy nic na deszcz. Ok. 11:00 jesteśmy we Władysławowie. Pogoda przerosła nasze oczekiwanie, słońce przypieka, a niebo jest nieskalane chmurką. Ostatnia redukcja rzeczy, plecak dopięty i w drogę! 

Przygoda czas start. Jeszcze dużo sił w nogach!

Dzień 1

Rozentuzjazmowane przygodą rozpoczynamy spacer na boso. Ola, @trenuj_z_pokora, maszerując zachęca do aktywności fizycznej i codziennej dawki ruchu. Dla mnie ten spacer jest doświadczeniem i testem, co jeszcze fajnego można, by podziałać. Podeszłam do tego wyjazdu jak do edycji pilotażowej.

W głowie roją się pomysły, co zaplanujemy na następny dzień, gdyż podejrzewamy, że trasę ukończymy jeszcze dzisiaj. Na plaży nie ma tłumów, gro osób zażywa słonecznych kąpieli, wszędzie ganiają psy. Jest przyjemnie, swobodnie, słychać głównie szum morza. Chociaż idziemy po płaskim i nie pokonujemy przewyższeń, już po którymś kilometrze, czuje pracujące łydki, stopy i pośladki. Spacer po piasku jest wbrew pozorom nie lada wysiłkiem. 

Odcinek do Chałup pokonujemy sprawnie. Wraz z kolejnymi kilometrami trafiamy na plaże naturystów. Te plaże (bo jest ich dwie), znane m.in. z piosenki Wodeckiego, wciąż mają swoich wielbicieli. Tekstylne my mijamy ‘’golców cały tłum’’ i kontynuujemy wędrówkę.

Gdy w nogi weszła już dobra dycha kilometrów, niestety zaczynam czuć lekki dyskomfort w stopie i zdaje sobie sprawę, że ogranicza mi to tempo marszu. Podejmujemy wspólną, rozsądną decyzję, że spacer na spokojnie dokończymy jutro. Około godz.18 docieramy do Jastarni i po półmetku kończymy dzisiejszy odcinek, szukamy noclegu. Wybieramy opcję low cost i wybór pada na Surf Wioskę (ok. 55 zł za łóżko w hostelu). Przyszła pora na zasłużony obiad i odpoczynek. 

Dzień 2

Na niedzielę pozostał nam już ostatni etap, od Jastarni po Hel. Pogoda dalej nam sprzyja. Wypoczęte prężnie mijamy Juratę i rozpoczynamy przemierzanie najbardziej obiecującej części półwyspu. Po przejściu plaż na wysokości Juraty, już po niecałej chwili niemal zniknęły kocyki i parawany. Dotarłyśmy do najbardziej dzikiej, dziewiczej i odludnej części Mierzei. Gdy pozostałyśmy praktycznie same, scenerie przypominały mi sceny z filmu ”Cast away – poza światem”. Myślę, że także adaptację Robinsona Cruzoe można by tam spokojnie osadzić.

Na tym właśnie odcinku, od Juraty po sam Hel, wzdłuż plaży rozciągają się tereny wojskowe, dawnego portu wojennego, a obecnie jednej z baz marynarki wojennej. Osoby z zamiłowaniem do historii czy militariów na pewno zwrócą uwagę na wystające z wydm schrony. Mnie bardziej ciekawiła przyroda. Niestety nie spotkałyśmy ani jednej foki szarej, ale pod względem ornitologicznym było, co obserwować. Na tym dzikim odcinku występują obszary ptasich lęgów. W miejscach specjalnie oznaczonych powinniśmy podzielić się z nimi plażą. Należy zachować ciszę i sprawnie przejść jak najbliżej wody, by nie płoszyć ptaków.

Krocząc po piasku, mijamy totalną miejscówkę na biwak (pinezka w googlemaps już czeka na kolejną edycję). To będzie plan na kolejne lato! Po drodze napotykamy też szałasy z patyków. Te plaże są naprawdę niesamowite! Na tym odcinku  tylko sporadycznie mijałyśmy innych pieszych. Pusta plaża i dwie maszerujące dziewuchy.

Istne cast-away:)
Patykowy-bałtykowy szałas.

Kolejne godziny spaceru, cel już coraz bliżej. Niebieska kulka na googlemaps ślamazarnie przesuwa się w upragnionym kierunku. Około godz. 15 z uśmiechami od ucha do ucha docieramy na Cypel Helski! Opalone, wysmagane wiatrem i zadowolone ruszamy na obiad zwycięzców, czyli na pyszną rybę (mocno polecam Smażalnie ”Falę” na Helu)!

Upragniony finisz.
Obiad dla zwycięzców, czyli grillowany TURBOt.

Wnioski z pilotażu

Spacer otworzył oczy i przyniósł wiele nowych pomysłów. Jednym z nich jest spacer zimowy na Hel… Co więcej, ponad 35 km po piachu może naprawdę dać nieźle w kość. Wysiłek jest spory, a idąc tyle kilometrów po piasku, niestety mogą dać o sobie znać zaniedbane problemy w ciele (u mnie odezwała się kostka). Następnym razem na pewno zabierzemy kije trekkingowe, które poprawią dynamikę ruchu i dodadzą tempa.

Duża dawka ruchu, słońca, napawanie oczu morzem zapewniło odpoczynek dla ciała, ducha i umysłu! Wróciłam z wypoczętą głową, nowymi zasobami, czego owocem jest ten tekst 🙂

Tak oto wygląda człowiek, który dotarł na Hel. Szerokie uśmiech i roześmiane oczy.

3 komentarze

  • Irena

    Martynka, gratuluję Wam – świetna przygoda, wypoczynek i tekst też!!! Trochę rozumiem jaką przeżyliście frajdę, bo z Grzegorzem przeszliśmy wzdłuż wybrzeża od Świnoujścia (a właściwie od niemieckiej granicy) do Pogorzelicy – marzy nam się aby etapami przejść całe polskie wybrzeże: szlakiem latarni morskich – może kiedyś spotykamy się 'na spacerze”??? Tak czy inaczej do zobaczenia. 😃

Skomentuj Martyna Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *