Festa São João w Porto
Każdego roku, w noc 23/24 czerwca Porto bawi się jak żadne inne miejsce na świecie. Młodzi i starzy, mężczyźni i kobiety, dziewczyny i chłopaki, dosłownie wszyscy wychodzą na ulice, zapominają o swoich smutkach i bezgranicznie puszczają się w wir radosnej biesiady. Energia bawiącego się tłumu, zapach grillowanych sardynek, dźwięk piszczących kolorowych młoteczków. Miasto emanuje pozytywną wibracją do białego rana! São João w różnym wymiarze celebrowane jest w całej Portugalii. Od rzeki Minho, a dokładnie Bragi, po samo Algarve. Każde miasto czy region obchodzi ten dzień w unikalny sposób, jednak to Porto mocno się wyróżnia.
W tym roku po raz drugi doświadczyłam São João, ale tym razem przeżywałam je zupełnie inaczej. To był cel sensu stricte mojej ostatniej wizyty w Porto. Chciałam odkryć, co kryje się za tą długoletnią tradycją. Przyglądałam się zwyczajom, wyciągnęłam na spytki mojego byłego współlokatora Eduardo, rodowitego Tripeiro, a nawet odwiedziłam dedykowaną wystawę. Wszystko po to, by wczuć się i zrozumieć ten kilkusetletni fenomen ulicznej festy.
São João w Porto!
Niewiadome jest kiedy noc św. Jana była po raz pierwszy obchodzona przez tripeiros (pt. zjadacze flaczków, czyli mieszkańców Porto). Pierwsze wzmianki o miejskim festynie sięgają XIV wieku. To właśnie wtedy za panowania króla Ferdynanda, dworski kronikarz Fernão Lopes wspomina o czerwcowej ulicznej zabawie. Tradycja radosnej celebracji przetrwała stulecia, a ten dzień zawsze kojarzyć się będzie z bawiącą się gawiedzią na ulicach i placach.
Narodziny św. Jana chrzciciela są radośnie obchodzone w całym chrześcijańskim świecie. Świętowanie tejże nocy, która w innych obyczajach znana jest jako Noc Świętojańska, jest pogańskim obyczajem. Wszystko odbywa się w czasie przesilenia letniego, kiedy to nasi przodkowie luzowali warkoczyki po pierwszych plonach, w które obrodziła ziemia. Oddając tym samym hołd słońcu, wodzie, ziemi i ogniu. Wraz z popularyzacją chrześcijaństwa, kościół wprowadził postać św. Jana do pogańskich obrządków mianując go swoistym patronem. Ten krok nie pozbawił starych celebracji ludowej i ekstrawertycznej natury. Stąd nadal rozpalane są ogniska, czy wypuszczane lampiony, gdyż nasi poprzednicy tak czcili słońce i ogień. Nie wspominając już o wodzie czy ziołach i ich wyjątkowych właściwościach. To wszystko dowodzi o wciąż żywych pogańskich praktykach:)
Festiwal współcześnie
Niespotykane jest jak całe Porto czeka na tą jedną noc w roku. Mieszkańcy przyozdabiają ulice, domy, czy wystawy sklepowe w kolorowe dekoracje i specjalne atrybuty. Stąd też w wielu miejscach możecie spotkać donice z aromatycznym manjerico. Na ulicach, w sklepach słychać jak Portugalczycy pozdrawiają się, życząc sobie Bom São João, czyli udanego São João. Ta fajna energia zaczyna krążyć. Ze sklepów z pamiątkami zaczynają wylewać się kolorowe, piszczące młoteczki. Miasto szykuje się na TĘ najważniejszą noc w roku.
Z tej okazji naturalnie dużo dzieje się na mieście pod względem kulturowym. Organizowane są różne atrakcje czy koncerty. Hasło, które dobrze oddaje charakter tego święta brzmi Na São João, a rua e tua! – czyli w dzień św. Jana, ulica jest Twoja. Dosłownie tej nocy ulice należą do mieszkańców. Przechadzając się po mieście na każdym rogu, placyku, rozstawiają się bary, grille, pikniki tworząc małe ogniska imprezy. Chociaż bez wątpienia sercem największych celebracji jest Riberia, czyli dzielnica przy samej rzece Douro, gdzie o północy odbywa się spektakularny pokaz fajerwerków.
Smaki São João
Portugalczycy celebrują ten dzień także doznaniami smakowymi. Tego dnia w Porto spożywane są tony grillowanych sardynek. Owe serwowane są zazwyczaj z grillowaną zieloną papryką i ziemniakami. Najodważniejsi połykają rybki na raz! W ramach deseru tego dnia króluje farturas, czyli portugalski kuzyn churros, czyli zawijasy smażone w głębokim oleju. São João to długa noc, ale gwarantuje Wam, że nikt nie baluje tu głodny. W wielu miejscach można posilić się tradycyjną przekąską jak bifana (kanapka z wieprzowiną), caldo verde (tradycyjna portugalska zupa z jarmużem, chorizo i ziemniakami), czy orgynarną bułą z sardynką. Większość restauracji przygotowuje na ten dzień specjalnie dedykowane menu. Jednak na takie kulinarne doznania wskazane są wcześniejsze rezerwacje!.
São João przyciąga niewyobrażalne tłumy na ulicach. Jest to festa o wybitnie masowym charakterze, która z roku na rok zyskuje na popularności także wśród turystów. Tu właśnie nastąpi moja refleksja. Tę noc można przeżyć dwojako. Pierwszą opcją jest udać się w kierunku Ribeiry i ponieść się z tłumem. Gdy pierwszy raz obchodzimy tę okazję, naturalne ciągnie nas do epicentrum imprezy. Jednak by obrazowo oddać klimat Ribeiry, szczerze przyznam, że to wiążę się z dosłownym utknięciem w tłumie i możliwością utożsamienia się ze wspomnianą sardynką:) Za moim pierwszym razem naprawdę nie dowierzałam jak potężny jest to tłum. Mój współlokator uświadomił mi, że tak koło 22:00 powinnam się już prędko udwać na Ribeirę, bo później jest to dosłownie NIEMOŻLIWE. Tak rzeczywiście jest!
Drugim pomysłem na przeżywanie celebracji jest odpuszczenie Ribeiry (a także fajerwerków) i smakowanie São João bliżej lokalnej społeczności. Ja w tym roku realizowałam właśnie te podejście i celowo szukałam takich miejsc, by przeżyć ten dzień bliżej Tripeiros, niż turystów. Swój dzień rozpoczęłam od wizyty na lokalnym targowisku Bolhao, a później wybrałam się z Eduardo na jeden z ulicznych festynów przy moście Ponte de Infante. Tam poczułam lokalny klimat i autentyczny wymiar tego dnia. Na niewielkim skwerku rozstawione były bary z ogródkami, wesołe miasteczko i atrakcje dla najmłodszych, a także szykowano tam scenę pod występy muzyczne. Tutaj zobaczyłam pierwszą cascate, czyli przygotowany ołtarzyk z postacią św. Jana. Uradowana lokalnym klimatem, udałam się na okolicznościowy almoço (pt. lunch). Zamówiliśmy talerz sardynek, kufle Superbocka i tak rozpoczęliśmy świętowanie. Nie bajeruje przyznając, że byłam jedyną estrangeiro (pt. obcokrajowiec) tym barze. Wokół mnie stołowali się sami Tripeiros. Mimo (nie zawaham się stwierdzić) popularyzacji i komercjalizacji tego wydarzenia, takie miejsca nadal są, trzeba je tylko znaleźć i poczuć na własnej skórze o co chodzi w tym ich São João.
Wieczorem udałam się do grona starych znajomych i za ich namową dołączyłam do lokalnej festy na placu tuż obok oddziału położniczego. To było niczym osiedlowa, sąsiedzka potańcówka. Każdy coś przyrządził, ugotował, a cała imprezka funkcjonowała na zasadzie życzliwej wymiany. Poczęstuj się, ale przynieś również coś od siebie. Uwierzcie mi na słowo, że na małym placyku bawili się wszyscy niezależnie od wieku. Oczywiście Tripeiros bawili się głównie do swojej muzyki rozrywkowej, tzw. pimby (ichne disco polo). To prosta, taneczna melodia i do tego przaśny, często wulgarny tekst:) Takich lokalnych miejsc tej nocy jest wiele, wystarczy tylko oddalić się nieco od centrum i ich trochę poszukać.
Wróćmy raz jeszcze na Ribeire, która przyciąga spragnionych zabawy. O północy tradycyjnie most Ponte D. Luís staje się tłem dla spektakularnych fajerwerków. Po pokazie dzieje się kolejny rytualny element. Cały tłum zaczyna wspólny pochód w kierunku rzeki i oceanu. Powód tego wspólnego przemarszu jest bliżej nieznany, jednak z pewnością najodważniejsi kończą w wodzie:)
Impreza trwa do samego rana. Co ciekawe jest taka niepisana zasada, że następnego dnia mieszkańcy Porto robią sobie wolne:) Kto może, daje sobie czas na regenerację. W tym roku São João wypadło w piątek, ale wierzcie mi przez cały weekend to miasto stawało na nogi i powoli budziło się do życia:P Typowo lokalne knajpy były zamknięte (także na próżno szukałam dobrej francesinhy w tych dniach) 🙂 Lokalne biznesy i usługi wracały do pracy dopiero w poniedziałek.
Przybliżając Wam wyjątkowość São João, nie mogę nie wspomnieć o wielu tradycjach i symbolach związanym z tym dniem. Oto rytuały i zwyczaje bez których São João nie istnieje:
O martelinho
Plastikowy młotek zaczął być częścią festiwalu w 1968 r. i od tamtej pory kompletnie namieszał w obyczajach, wypierając starą tradycję z kwiatem poru. Niektórzy nawet komentują, że jest São João pre-martelinho i post-martelinho:). Za pojawieniem się tego kolorowego atrybutu stoi ciekawa historia. Na ulicy Rua do Paraíso znajdowała się niegdyś fabryka zabawek ‘’Estrela do Paraíso’’, której założycielem był Manuel Antonio Boaventura, pochodzący z Viana do Castelo. W tymże 1968 r. właściciel fabryki został poproszony przez grupę studentów o stworzenie hałaśliwej zabawki na coroczną studencką festę (tzw. Queima das Fitas, kolejne ciekawa tradycja, która zasługuje na osobny artykuł). Inspiracją do stworzenia zabawki była solniczka i pieprzniczka, która zapadła w pamięci Boaventury. Tak powstał martelinho, mały piskliwy młoteczek. Studenci po swoich celebracjach, zabrali młoteczki na São João. Reszta jest już historią. Dziś każdy kto wybiera się na São João obowiązkowo dzierży w ręce martelinho! Jest on bardzo ważnym atrybutem podczas imprezy! Tego dnia i nocy panuje ogólne przyzwolenie na zaczepianie się, subtelne uderzenia młoteczkiem w nieznajome głowy! Ten prowokujący gest jest powodem ogromu śmiechu i zbliża ludzi do siebie. A już najbardziej wczuwają się w ten rytuał dzieciaki. Jest to też sprytny chwyt, by przełamać lody i kogoś zalotnie zaczepić. Wierzcie mi znam jedną parę, która poznała się właśnie podczas São João:)
Manjerico
To odmiana bazylii, która powinna być zbierana rano, przed wschodem słońca w dniu św Jana. Kto zerwie roślinę zgodnie ze zwyczajem powinien cieszyć się z jej dobrotliwych właściwości. Manjerico zgodnie z przesądami ma dać dobre zdrowie, szczęście, miłość i zamążpójście. Efektów można spodziewać się, gdy roślinę przyniesie się do domu i będzie należycie pielęgnować. Aktualnie manjerico stało się jednym z najważniejszych symboli São João. Słynie z pięknego zapachu i wszędzie go pełno. Co ciekawe, to roślinka niestety ma to do siebie, że po Sao Joao w moment więdnie.
O alho porro
Kwiat poru zgodnie z przesądami powinien być też zbierany przed wschodem słońca. Niegdyś umieszczany był za frontowymi drzwiami i miał za zadanie odpędzać złe duchy, chroniąc rodzinę przez cały rok. Ten atrybut o cuchnącym zapachu służył niegdyś także do nawiązywania znajomości. Zaczepianie płci przeciwnej gałązką sprzyjało nawiązywaniu nowych znajomości wśród kawalerów i panienek. To właśnie ten kwiat zastępują dziś kolorowe młotki i niestety co raz rzadziej go widać podczas festiwalu.
As quadras
Jednym ze stosunkowo nowszych zwyczajów jest pisanie krótkich wierszyków, limeryków o tematyce związanej z Sao Joao. Te poetyckie potyczki kultywowane są od 1929 r., kiedy to lokalna gazeta Jornal De Noticias zainicjowała konkurs na najlepszy wierszyk. Pomysłodawcą konkursu był Alvaro Machado, który obserwując coroczną paradę uświadomił sobie, że tradycyjny śpiewnik São João odchodził w zapomnienie. Stąd postanowił zmobilizować Tripeiros i podkręcić poetycką żyłkę mieszkańców. Ta coroczna rywalizacja trwa po dziś. Laureaci konkursy i ich twórczość publikowani są w dzienniku nazajutrz po festiwalu. W tą radosną twórczość bawią się wszyscy, a wierszyki można dostrzec w całym mieście. Szkoły angażują w ten zwyczaj dzieci i młodzież.
Balões de São João
Częścią tradycji jest także wypuszczanie papierowych lampionów w noc festiwalu. Ten rytuał związany jest z kultem słońca i ognia. Ten zwyczaj współcześnie budzi sporo kontrowersji i sprzeciwów, lecz nadal jest żywy i kultywowany (mimo stwarzania zagrożenia pożarowego).
As cascatas
Kolejną z tradycji jest tworzenie tzw. Cascatas. Są to dosłownie kaskady, wodospady reprezentujące scenerię, w której woda odgrywa kluczową rolę. Cascatas zazwyczaj odtwarzają typowe miejsce w Porto, w których gliniane figurki przedstawiają ludzi, zawody i zwierzęta. Z założenia przygotowany ołtarz przedstawia scenkę rodzajową z czasów żniw i wyraża wdzięczność za obfitość życia. Mawia się, że Fontaínhas (dzielnica Porto) stała się obowiązkowym punktem imprezy podczas festiwalu, kiedy to w 1869 r. mieszkaniec zbudował widowiskową Cascata, oferując małe cafezinho, tym którzy przyjdą je zobaczyć. Ja w tym roku zobaczyłam cascata po raz pierwszy i było to właśnie na festynie koło Ponte de Infante.
Co więcej, do tradyjnych symboli należy także jak koniczyna (pt. trevo), karczochy (pt. alcachofra), goździk (pt. cravo), erva-da-fortuna itd., które mają działać niczym talizmany przynoszące szczęście, miłość i ogólny dobrostan:)
Nie pozostaje mi nic innego jak życzyć Wam Bom São João !
Moje rady na São João !
- Zarezerwuj nocleg z wyprzedzeniem! Ta noc jest naprawdę tą najbardziej wyczekiwaną w roku.
- Przemyśl swoją bazę noclegową, gdyż tej nocy poruszanie się po mieście jest nieco utrudnione. Taktycznie podpowiadam ścisłe centrum. Ja wybrałam nocleg w The Passenger Hostel na samej stacji Sao Bento.
- Sao Joao to bardzo długa noc, nie warto więc forsować się za dnia! Zdrzemnij się, zbieraj siły, tak by starczyło zasobów by wytrwać do rana:) Nie planuj za dużo zwiedzania na ten dzień.
- Koniecznie zaopatrz się w martelinho i daj się ponieść tej randomowej zabawie:)
- Pij wyłącznie lokalne piwo z północy Portugalii – Superbock (nie waż się zamawiać Sagres;p)
- Jeśli nie przepadasz za byciem w TŁUMIE, trzymaj się z dala od Ribeiry.
- Najbardziej newralgiczną kwestią jest niedostatek toalet. Do pewnej godziny poratują Was knajpy i bary. Stąd też warto mieć kwaterę w strategicznym miejscu.
PS Trochę żałuję, że nie przywiozłam więcej zdjęć oddajacych klimat tego festiwalu. Cóż dałam się ponieć energii imprezy:) Nie można mieć wszystkiego. Nabrałam tylko ochoty na dalsze eksploracje festiwali w Portugalii, kto wie może za rok zbadam lizbońskie Santo Antonio!
Źródłem informacji oraz ciekawostek była interesująca wystawa ‘’Quadras de S.João. O concurso de JN’’, którą można było odwiedzić w Reitoria samego Universidade do Porto.