2022 w (u)miarze, czyli co wyrabiałam podróżniczo
To już trzeci raz, jak zasiadam, by poddać refleksji ubiegły rok podróżniczy. Tym razem zabrałam się do tego nieco później, a to dlatego, że ten rok przyniósł sporo zmian. Moim corocznym podsumowaniom zawsze przysłaniał jakiś cel. Podróże oprócz pięknych widoków, przeżyć, zachwytów, mogą dać wiele więcej. Czasem potrzeba perspektywy, żeby zobaczyć, co rzeczywiście pomogły nam dostrzec, odkryć o sobie. W tym roku, podsumowanie wcale nie przyszło do mnie od razu.
Zima
Rok 2022 zaczęłam mocnym impetem. Tuż przed dużą zmianą zawodową, podjęłam spontaniczną decyzję o wyjeździe na Sri Lankę. Tym wyborem stanęłam za SOBĄ, i poszłam za tym, czego potrzebowałam – spontaniczna wyprawa z plecakiem. Kupiłam bilety i po tygodniu leciałam już do Colombo. Przez 2 tygodnie podróżowałam z plecakiem po dawnym Cejlonie. To był mój pierwszy typowo azjatycki kierunek, w którym odnalazłam się totalnie. Przemierzałam Sri Lankę wszelkimi możliwymi środkami lokomocji, odkrywałam nowe smaki, spotkałam mnóstwo inspirujących osób, głównie dzielnych podróżniczek. Wzruszałam się widokiem słoni, łapałam fale na surfie w Weligamie, otworzyłam się na ajurwedę. Podążałam w zgodzie ze sobą i ku mojemu zaskoczeniu bardzo swobodnie i bezpiecznie czułam się azjatyckiej kulturze.
Sri Lanka wzięła górę, nie pozostawiając już przestrzeni na zimę w Tatrach, ani dalsze szkolenie na nartach zjazdowych. Tamtej zimy raki i czekan przeleżały w szafie, a nartami obeszłam się smakiem:) Nie da się mieć wszystkiego:)
Wiosna
W marcu dałam się zabrać do Jakuszyc, by sprawdzić się na biegówkowych trasach. Krótko mówiąc, biegówki weszły w krew i będą kolejną zajawką na sezon zimowy, który jest ewidentnie za krótki, by to wszystko pomieścić. Jeszcze w tym samym miesiącu poleciałam do Niemiec na camino reunion. Był to już kolejny raz pełnym 7-osobowym składem. Wspólne działanie i przeżywanie (wtedy okrągłych urodzin jednej peregriny) ciągle trzyma nas razem. Niesamowite, że podróże mogą być początkiem tak fajnych, trwałych (jak się o nie dba) relacji.
Wielkanoc zdecydowałam się spędzić we wschodniej Sycylii. Dotarliśmy do Taorminy, Syrakuz i pod zbocza Etny, która przez pogodę i brak dobrego planu (a dokładnie brak przewodnika), nie dała nam podejść bliżej szczytu. Bez wątpienie święta miały klimat dolce far niente. Nie ma lepszych nauczycieli smakowania życia niż Włosi.
Maj pokazał, że wszystko ma swój czas i nie ma co złościć się na bieg wydarzeń. Jeśli coś jest dla nas, na pewno się wydarzy. Jeszcze rok temu przez decyzję o wyprawie po Kostaryce, odwołałam wyczekiwany kurs skałkowy u najlepszego z instruktorów. Niczego nie straciłam, bo to właśnie w 2022, przyszła pora na szkołę wspinania na Jurze, w Podlesicach. To było 6 cudownych dni, spędzonych w skałach. Czas, w którym nie istniało nic oprócz liny (bo lina to matka:)), uważności i siły. Wszystko kręciło się wyłącznie wokół wspinania, czego dowodem były fakt, że nam kursantom nawet śniło się, że wisimy w skałach. To był chyba drugi (po zimówce w Tatrach) tak intensywny, wartościowy czas, kiedy nauczyłam się tyle nowych rzeczy.
Lato
Sezon letni przyniósł dwa citybreaki. Pierwszy z nich był wyjazdem z tematem przewodnim tle. Do Barcelony poleciałam z moimi najlepszpymi kumpelami, by świętować nasze 30-te urodziny. To było kilka cudownych dni, w których celebrowałyśmy kolejny życiowy moment, oraz mogłyśmy uczcić i cieszyć się tym, że mamy siebie. Barcelona była nam do tego zjawiskowym tłem:)
W lipcu zaś wyskoczyliśmy do Wenecji. Ten wyjazd okazał się dla mnie wycieczką sentymentalną. Ostatni raz w Wenecji byłam jako trzyletnia dziewczynka. Wróciłam wspomnieniami, kadrami do jednej z pierwszych podróży, na którą zabrali mnie moi rodzice, zaszczepiając od samego początku ciekawość i otwartość do świata. Ten wyjazd pokazał mi sentymentalne smaki powrotów.
Latem, na zaproszenie jednego ze beskidzkich schronisk PTTK, poprowadziłam kolejne slajdowisko podróżnicze o camino portugues. Był to już kolejny występ -kolejne zdobyte doświadczenie.
Jesień
W 2022 roku po raz pierwszy kierunki podróży podsuwała mi moja praca zawodowa. Tak też znalazłam się po raz pierwszy w USA, które zaczęłam odkrywać od historycznego Bostonu, a skończyłam na Nowym Jorku. Nowy Jork pokazał mi, by podejmować śmiałe decyzje, bo drugi raz taka szansa może nie nadejść. Tak też m.in znaleźliśmy się na damskim finale US Open oraz zobaczyliśmy mój ulubiony musical Moulin Rouge na samym Broadway.
Jesienią miałam też okazję gościć moich camino pielgrzymów w Warszawie. Przypomniałam sobie jak przyjemnie jest być przewodnikiem po swoim mieście i świeżym okiem swoich zagranicznych gości spojrzeć na swoją rzeczywistość.
Końcówka roku miała być zarezerwowana na kolejny długi wypad. Czas leciał, a konkretnych celów wciąż było brak. Był to niesamowity test na moją niecierpliwość i chciejstwo posiadania planów. Przyznam szczerze, że troche denerwowałam się na brak klepniętych lotów. Czas pokazał, że było dokładnie tak jak miało być. W listopadzie polecieliśmy na wesele znajomych podróżników na Maderę. Poczuliśmy jak to jest przeżyć wesele zagranicą, zbratać się z weselnikami, a wszystko w pięknej scenerii, wyspy wiecznej wiosny – Madery:)
Co dzięki podróżom przejrzałam w sobie
Czego nauczył mnie mój podróżniczy 2022 rok? Teraz już to wiem, że był to dla mnie rok ODPUSZCZANIA i pokory. Puściłam chciejstwo ciągłego snucia planów, na rzecz otwartego, swobodnego podążania i reagowania na to co przynosi życie. Choć brak planów przysparzał mnie o frustrację, pogodzenie się i puszczenie roli kontrol freaka, otworzyło przestrzeń, by wydarzyły się inne wyjazdy czy sytuacje, jak chociażby wesele na Maderze:) Miałam też niezwykłą lekcję, by moje podróże (i nie tylko) były zawsze w zgodzie ze mną. Moim nosem czy to jest dla mnie zawsze będzie gut feeling.